piątek, 23 stycznia 2015

Nocą w wąwozie

Ten post zawiera brutalne treści.
Tej mrocznej nocy, mroczniejszej niż dzień, z pewnej jaskini wyłonił się pewien cień. Cień ten należał to małego lewka w kolorze Krówki. Młody lew schylił się, ostrożnie i powoli szedł w przód. Dokładnie patrzył się w przód i w tył aby zobaczyć, czy ktoś go nie śledzi.
W końcu dotarł do wodopoju, gdzie nie zastał nikogo. Tojo spojrzał w gwieździste niebo, gdzie księżyc w pełni widniał na górze i oświetlał Lwią Skałę.
- Czemu nikogo nie ma?!- powiedział głośnym szeptem. W tym momencie, wyskoczył na niego drugi mały cień. Należał on do jego przyjaciółki - Kuli, która również miała pójść na niebezpieczną wyprawę do wąwozu, w którym zginął Mufasa.
- Co ty robisz!? Mamy być cicho! Ktoś nas jeszcze złapie! - warknął.
- Przepraszam. Widziałeś Chumvi'ego? - spytała trochę schylając się. Lewek chwilę pomyślał.
- Powinien już być - odparł, gdy do ich miejsca spotkania dotarło ostatnie lwiątko.
- Czołem - przywitał się Chumvi. Krówkowy lewek wyglądał na dumnego z siebie.
- Wygląda na to, że tylko ja tutaj dotarłem na czas. Jestem mądry, prawda? - pochwalił się swoją punktualnością. Kula bez słowa przewróciła oczami.
- Ale już idźmy! - Krówkowy lewek ruszył w stronę wąwozu. Kula i Chumvi spojrzeli na siebie, po czym zanurzyli się w wysokiej i gęstej trawie.
Po niedługiej chwili wędrówki, trójka lwiątek dotarła do starego wąwozu. Miejsce do było dla nich przerażające. W każdej chwili mogli zobaczyć ciało Mufasy, które leżało na dnie. Sarabi bowiem nie chciała, aby ciało zostało zabrane. Wolała, aby zostało w miejscu śmierci. Wszystkie lwiątka zeszły w dół. Jednak gdy przechodzili koło małego, uschniętego drzewka zauważyli, że ciało złotego lwa zniknęło. Jednak nie postanowili się tym za bardzo przejąć. Teraz, ich celem było sprawdzenie, czy przypadkiem Simba nie przeżył, i czy nie kręci się gdzieś po wąwozie. Wszędzie było ciemno, więc szanse na znalezienie małego, przestraszonego lewka w ich wieku nie było łatwe. W pewnym momencie, Tojo zderzył się z czymś miękkim i kościstym. Spojrzał w górę i zauważył, że czerwonymi oczkami patrzy się na niego wysoka hiena. Lewek pomyślał, że jeśli szybko się teraz przemknie koło stworzenia, to nie zostanie zauważony i przeżyje. Jednak zwierzę patrzyło się już na
niego swoim wściekłym spojrzeniem. Czerwony blask wściekłych oczu oślepił lwiątko, które rzuciło się do ucieczki. Hiena wrogo zawarczała i ruszyła w stronę lwiątka. Tojo biegł ślepo przed siebie. Nawet nie zauważył, kiedy wpadł w kolczaste krzewy. Lwiątko przemykało się pomiędzy gąszczami kolców bardzo nerwowo. W pewnej sekundzie lewek poczuł, że po jego ciele spływa jakaś ciecz. Nie przejął się tym, bo za bardzo się śpieszył. W końcu, mokre miejsca zaczęły go niemiłosiernie boleć. Krówkowy ostatecznie odwrócił się i zauważył, że po jego ciele i na kolcach znajduje się krew, jego krew. Najwidoczniej zdarł sobie skórę podczas ucieczki. Niebieskooki nie chciał się tym przejmować i nadal krążył, jednak ból stawał się być nie do wytrzymania. Lewek w końcu zauważył jasne światło. Biegł ślepo w stronę jasnego blasku, aż w końcu znalazł się w miejscu, które przypominało wąwóz. Tojo'wi nie chciało się dalej biec. Był bardzo zmęczony, i wszystko go bolało. Łapy ledwo co stały na ziemi umazane we krwi. Lewek spojrzał w górę, wszystko wokół się kręciło. Gdyby chciał się poruszyć, od razu by się przewrócił. 
Kula i Chumvi przeszukali już prawie cały wąwóz, i do tond nie znaleźli Simby. 
- Chumvi, nie wiesz przypadkiem, gdzie jest Tojo? - zapytała w pewnym momencie brązowa.
- Nie. Ostatni raz widzieliśmy się z nim w wąwozie - odparł lewek. 
Oboje postanowili wrócić w końcu do domu przed wschodem słońca. Nie wiedzieli, że ich krówkowy kolega ledwo co stoi na nogach i zachowuje przytomność. 
Do Toja podeszła znowu jakaś czarna, wysoka postać o świecących oczach. Nie było wątpliwości, że jest to hiena. Lwiątko nie miało siły uciekać, więc zemdlało. Zwierzę podeszło do nieprzytomnego lewka i chwyciło go w pysk, po czym wyszło z wąwozu i ruszyło w kierunku Lwiej Skały.
*
Wschód słońca. Wszystkie lwy właśnie powychodziły ze swoich jaskiń. Wszystko zapowiadało się na to, że nic złego nie może się dzisiaj stać. Jednak zło zaczęło się dużo wcześniej. Nagle, na horyzoncie zjawiła się pewna hiena. Stado zgromadziło się wokół Lwiej Skały myśląc, że król ma coś do powiedzenia. Skaza jednak wściekły wyszedł z jaskini i spojrzał surowo na lwice.
- Co to za zebranie!? - ryknął. Jednak hiena przemykająca się między stadem, samą swoją obecnością wyjaśniła zamieszanie. Wszystkie lwy były przerażone na widok nieprzytomnego, zakrwawionego Toja. Najbardziej jednak byli przerażeni Kula z Chumvi'm. To oni jako ostatni widzieli przyjaciela. 
- Panie. Znalazłem to lwiątko w wąwozie nocą. Gdy ponownie je odnalazłem na granicy z kolczastymi krzewami, ono zemdlało, więc przyniosłem je tutaj w takim stanie, w jakim je zastałem. Przyniosłem do ciebie by dowiedzieć się, co teraz z nim zrobić - rzekło szare stworzenie z poważną miną. Zielonooki się uśmiechnął.

- Dobrze, że przyniosłeś mi tu tego lewka. Wiem, co z nim zrobię. - Uśmiechnął się pod nosem surowy władca. Przez chwilę wszyscy patrzyli w napięciu na uśmiechniętego Skazę myśląc, co zaraz się stanie. 
Król gwałtownie warknął i skoczył przednimi łapami na Toja. Gdy był już pewny, że lewek się nie wymknie, wbił w jego brzuch ostre kły. W stadzie, dało się usłyszeć dźwięk pękających żeber, po czym krew trysła na lwice stojące najbliżej Lwiej Skały oraz hieny zgromadzone wokół Skazy. Kiedy wszyscy wiedzieli już, że krówkowy nie żyje, brązowy lew wydrapał mu oczy rozdarł skórę wokół szczęki. Do oczu Kuli naszły łzy. Zgromadzone lwy przerażone tym, co się przed chwilą stało powróciły do swoich jaskiń. Jedynie dwa małe lwiątka - Chumvi i Kula poszły nad wodopój. Przyjaciele nie mogli się pogodzić ze śmiercią kolegi. To oni ostatni widzieli go w dobrej formie, szczęśliwego. To oni poszli na wyprawę, i to oni zgubili go w wąwozie. Mieli potworne wyrzuty sumienia. Obwiniali się za śmierć Toja.
*
Gdy już nikogo nie było, jedna lwica wspięła się na Lwią Skałę. Była bardzo podobna do zmarłego lwiątka. Była to bowiem jego matka. Podeszła do zmasakrowanego, zakrwawionego ciała, i rzuciła się ze łzami na martwego. Cicho szlochała przez jakiś czas.

I jak się podobał post? Nie wiem, czy dla was jest długi czy krótki, ale planowałam tyle umieścić w drugim rozdziale. Jak dla kogoś ta historia jest za ciężka no to niech nie ma pretensji do mnie, bo na początku napisałam, że będą brutalne treści. :)
I proszę mi spamować tutaj LINK . Specjalnie zrobiłam spamownik, by tam umieszczać spamy. Jeśli chcecie pod postami, to najpierw oceńcie historię, a potem napiszcie reklamę swojego bloga. Jak wejść na spamownik:
-----------> Zobacz także --------------> strona, na której możesz spamować - "spamownik".
PS. Jeśli chcecie, to mogę dodać regulamin bloga :*

wtorek, 13 stycznia 2015

Narodziny Nuki

Tego potwornego dnia, złego dnia, wszyscy mieszkańcy Lwiej Ziemi siedzieli w jaskiniach. Nikomu nie było do śmiechu, lecz wszyscy bardzo się bali. Jeszcze niedawno temu, było to spokojne i wesołe miejsce, w którym każdy miło się bawił i wesoło spędzał czas. Ta okrutna zmiana została spowodowana śmiercią króla. Jeszcze gdy Lwią Ziemią władał Mufasa, lwy były bardzo szczęśliwe i nie musiały się martwić o nikogo z bliskich. W nieznanych okolicznościach, władca zmarł. Jego ciało zostało odnalezione poturbowane w wąwozie. Zniknął z tego świata również książę Simba, jednak o jego śmierci krążyło po okolicy wiele plotek, gdyż ciała lwiątka nigdy nie odnaleziono. Podczas pogrzebu władzę przejął młodszy brat Mufasy - Skaza, wraz ze swoją małżonką Zirą. Niestety nowy król okazał się być o wiele surowszy od pierworodnego syna swoich rodziców. Na Lwiej Ziemi zamieszkały hieny, które źle traktowały lwy i czuły się na ich posesji jak u siebie.
*
Tego dnia, potwornego dnia, złego dnia, na Lwiej Ziemi król Skaza i Zira tryumfowali. Właśnie urodził się ich syn, któremu nadano imię Nuka. Wokół Lwiej Skały zgromadziło się stado lwów. Wszyscy szeptali między sobą o królewskim synku.
- On pewnie będzie taki sam jak jego ojciec! Zły król! - Dało się słyszeć gdzieniegdzie.
- Ja mam nadzieję, że może jako król będzie lepszy od Skazy! - Dobiegało z oddali. 
- Zamiast myśleć o tym bachorze, ucieknijmy z tond! - Krzyknęła jedna z lwic.
- Dobrze, że mój tatuś taki nie jest jak Skaza, biedny Nuka! - Stwierdzały niektóre lwiątka. 
Jednak hieny wszystkich uciszyły, gdy na Lwią Skałę wszedł Skaza wraz z Zirą. Oboje mieli dumne i poważne miny. Stado ukryło niezadowolenie, i wpatrzyło się w małego lewka, którego niósł Rafiki. Wyglądał koszmarnie, jednak nikt nie ośmielił się pisnąć. Każdy bał się, że gdy wyrazi swoje zdanie na temat paskudnego lwiątka, zostanie wygnany lub skazany na śmierć, więc zaraz po ceremonii prezentacji, wszyscy wokół zaczęli głośno mówić, jaki to cudowny jest syn królewski. Skaza, Zira oraz towarzyszące im hieny byli zadowoleni, jednak Rafiki nie wierzył w zachwyt tłumu. Wiedział, że wszyscy woleli widzieć Simbę na miejscu Nuki, i Mufasę zamiast Skazy, jednak nie dało się już niczego cofnąć. Szaman otarł łzy cieknące powoli z jego oczu i wyruszył w stronę swojego drzewa.
*
Minął tydzień, a na Lwiej Ziemi wcale sytuacja się nie polepszyła. Nadal nad szczęściem i zielenią przewyższał smutek, żal, i widok złośliwych hien. Dawni przyjaciele Simby - Kula, Tojo i Chumvi postanowili się spotkać.
- Tak dalej nie może być. - Oznajmił niebieskooki.
- Ten cały Skaza był lepszy jako brat króla, a nie jako król. Teraz, moja siostra boi się wyjść z domu. Przecież i tak nigdzie nie wyjdzie! Rodzice boją się o nas i zabraniają wychodzić. Przyszedłem tu bez ich wiedzy. - Rzekł Tojo. Pozostała dwójka lwiątek przytaknęła.
- Szkoda, że nie ma już Simby. Gdyby został w przyszłości królem, zabroniłby panoszyć się hienom, a Nuka? Jego pewnie Skaza wychowa na młodszą wersję siebie! - Odparła lwiczka.
- A wiadomo chociaż co się stało z Simbą? Szanse są niewielkie, ale nie odnaleziono ciała, co znaczy, że on może gdzieś jeszcze być! - Powiedział Chumvi. Lwiątko w kolorze krówki się zastanowiło, po czym zgodziło się z tą teorią.
- No tak! Chumvi ma rację! Tylko nie tak łatwo będzie dotrzeć do wąwozu, w którym zginął król. Możliwe, że gdzieś tam jeszcze pałęta się nasz drogi książę, ale co jeśli hieny nas odkryją, i same zabiją, lub naślą na nas Skazę!? - Krzyknął Tojo. Kula uciszyła go, aby nikt nie usłyszał. 
- Już wiem, wymkniemy się tam dziś w nocy. Gdy księżyc sięgnie góry, spotkanie nad wodopojem!- Powiedział ponownie. Lwiątka przytaknęły, i postanowiły tej nocy wcielić w życie swój plan.

Mam nadzieję, że pierwsza notka przypadła wam do gustu? Jeśli coś jest źle, to darujcie mi. Jestem tu nowa i niezbyt znam się na pisaniu, chociaż z pierwszego postu jestem zadowolona :) Pozdrawiam! Shazira.